[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pojechała do jakiejś tam Grecji - mówiła pani Rathbury, patrząc na niego
surowo. - To na pewno twoja wina. Musiałeś naopowiadać jej jakichś
niestworzonych historii o swoich podróżach, więc jesteś w pewnym stopniu
odpowiedzialny za jej czyny.
- No cóż, jeśli chcesz spojrzeć na to w ten sposób... - Keith uznał, że
lepiej nie sprzeciwiać się ciotce. - Spróbuję odwieść ją od tego pomysłu.
- Jak to: odwieść? - Oczy Ruth zrobiły się większe niż jej okulary. - Niby
po co? Taka podróż byłaby najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek jej się
przytrafiła. Tyle że Ali potrzebny jest... doradca. Powinieneś pójść do niej,
spytać, jakie ma plany, i pomóc ułożyć taką podróż.
Keith już o tym pomyślał. Ali przyznała przecież, że nigdy sama nie
wyjeżdżała, że nawet nie wie, jak rezerwuje się pokój w hotelu. Czy poradzi
sobie w obcym kraju? Nie będzie nawet potrafiła rozpoznać, gdzie może czyhać
niebezpieczeństwo. To był błąd, że poparł ten jej pomysł.
Ciocia Ruth była w swoim żywiole. Zawsze uwielbiała snuć plany,
zwłaszcza kiedy to dotyczyło innych.
RS
- Słyszałam, jak wspomniałeś, że mógłbyś nawet wybrać się razem z nią.
Uważam, że to świetny pomysł. Kobieta nie powinna podróżować bez opieki, a
kto mógłby być lepszym przewodnikiem po świecie niż ty?
Ciotka najwyrazniej zapomniała o swoich wcześniejszych grozbach. O
tym, że przykuje Keitha łańcuchem do płotu, jeśliby zechciał spróbować znów
wyjechać za granicę.
- Nie potrzebuję ani pani siostrzeńca, ani żadnego innego mężczyzny,
żeby towarzyszył mi dokądkolwiek! - zawołała zza płotu rozzłoszczona Ali. Nie
było cienia wątpliwości, że dziewczyna traci cierpliwość. Pani Rathbury
podbiegła do ogrodzenia.
- Alison, czy mama nie mówiła ci, że nie wolno podsłuchiwać?
Keith też podążył za ciotką. Zobaczył, że Ali akurat wyciera dłonie o tył
swoich szortów, a przy tym ruchu przód jej bluzki unosi się do góry. Zaschło mu
w ustach. Przeniósł wzrok na jej twarz, na rzęsy ozłocone promieniami słońca.
Nigdy jeszcze nie widział takich długich rzęs i nie potrafił oderwać od nich
wzroku. Czekał w napięciu, aż Ali zamruga i złapie tymi rzęsami promyki
światła, po czym rozproszy je wokoło jak złoty pył.
Nagle dziewczyna odezwała się i czarowna chwila prysła jak bańka
mydlana.
- Uprzedziłam, że będę pełła marchew - powiedziała sucho i wyraznie. -
Pani świetnie wie, że grządki z marchwią są tuż za płotem, więc nie ma pani
prawa mówić, że podsłuchuję, skoro krzyczy pani tuż nad moim uchem.
- Punkt dla niej - powiedział Keith do ciotki i obdarzył Ali szerokim
uśmiechem. Przechylił się ponad płotem, zerwał malinę z krzaka i włożył ją do
ust. Kilka kropli soku spłynęło mu na wargi, więc oblizał je końcem języka.
Alison bezwiednie również oblizała swoje.
Keith jęknął cicho. Ciotka spojrzała na niego z uwagą.
- Co ci jest, kochanie?
- Nic - odparł krótko.
RS
Zerwał następną malinę, wyciągnął rękę i włożył owoc Alison do ust.
Posłusznie rozchyliła wargi. Palec musnął je odrobinę.
Ali wpadła w panikę, ale na szczęście usłyszała, że w jej mieszkaniu
dzwoni telefon. Odwróciła się na pięcie i popędziła do domu.
Podnosząc słuchawkę, wyjrzała przez okno. Keith stał wciąż obok krzaka
malin, zrywając owoce. Jak on może wciąż być głodny po takim śniadaniu,
pomyślała? Najwyrazniej jest obdarzony wielkim apetytem, ciekawe tylko, czy
dotyczy to wyłącznie jedzenia?
- Co tak wzdychasz? - odezwał się w słuchawce głos Cindy.
Nie zdawała sobie sprawy, że wzdycha, ale na szczęście kuzynka
pomyślała, że wciąż rozpamiętuje pożar biblioteki i zaczęła opowiadać jej o
nocnej eskapadzie, nie pomijając żadnych szczegółów, z kąpielą nago włącznie.
Ali doszła do wniosku, że niepohamowany apetyt Cindy znakomicie pasowałby
do Keitha.
Znów westchnęła, tym razem bezgłośnie. Kiedy już skończyła rozmowę,
była zdecydowana raz na zawsze wyrzucić Keitha ze swoich myśli.
W poniedziałek obudziła się jak zawsze o wpół do siódmej. Wypiła dwie
filiżanki kawy, zjadła zerwaną z drzewa brzoskwinię i jedną grzankę, przez cały
czas starając się nie myśleć o wczorajszych plastrach bekonu, skwierczących na
patelni. Ani o tym, jak przyjemnie było jeść śniadanie i rozmawiać z Keithem
Devonem. Zaczęła zastanawiać się, czy już się obudził, co będzie jadł na
śniadanie i czy pani Rathbury jest w domu, żeby mu je przygotować.
To śmieszne! Przecież dorosły mężczyzna sam może sobie zrobić
śniadanie.
Umyła podłogę w łazience, a potem posprzątała cały dom. Wytarła nawet
klosze od lamp, podlała kwiaty i wypolerowała ich liście. Wyszukiwała sobie
kolejne zajęcia, ale niestety nie potrafiła znalezć czegoś, co oderwałoby jej
myśli od Keitha. Powinna być wśród ludzi, słuchać gwaru ich głosów.
RS
Nie była zaskoczona; to samo uczucie towarzyszyło jej zawsze, gdy
zaczynała urlop. Wakacje wcale nie były dla niej najwspanialszym okresem w
roku, na który wyczekuje się z niecierpliwością. Wręcz przeciwnie.
Ciekawe, czy Keith lubi wakacje? Chyba nie tutaj, w Mitikiltuk, gdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]