[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Hincus machnął ręką.
Ja go ju\ pod ró\nymi postaciami widywałem. Był i gruby, i cienki. Nikt nie
wie, jak on wygląda naprawdę... Dobrze byłoby, gdyby pan to zrozumiał, szefie.
Belzebub to nie jest zwyczajny człowiek. On ma władzę nad nieczystą siłą.
Nie opowiadaj mi głodnych kawałów powiedziałem ostrzegawczo, Jasne
zgodził się Hincus. Jasne, \e nikt nie uwierzy, kto sam nie widział... A na przykład
ta jego baba, którą on włóczy ze sobą kto to jest pańskim zdaniem, szefie? Ja
przecie\ na własne oczy widziałem, jak ona wyrwała z betonu kasę pancerną i szła
z nią po gzymsie. Pod pachą niosła tę kasę. Była wtedy szczupła i malutka, wypisz-
wymaluj dziecko, podlotek, coś w rodzaju tej smarkuli Barnstockre a... a łapska...
Puchacz powiedziałem surowo. Dość tych bajek.
Hincus znowu machnął ręką, na chwilę jakby się zmartwił, ale zaraz znowu się
o\ywił.
No dobrze powiedział. Niech będzie, \e kłamię. Ale przed chwilą ja pana
z przeproszeniem gołymi rękami poło\yłem, szefie, a przecie\ z pana kawał chłopa
i coś niecoś pan potrafi... Więc niech pan sam pomyśli, kto mnie mógł tak załatwić,
związać jak dziecko i wepchnąć pod stół?
Kto? zapytałem.
Ona! Teraz ju\ skapowałem, jak to wszystko było. On mnie poznał, zapamiętał.
I kiedy zobaczył, \e siedzę na dachu i \ywego go z domu nie wypuszczę, nasłał na
mnie tę swoją, tę... W mojej postaci nasłał... w oczach Hincusa pojawiła się zgroza.
Matko najświętsza, siedzę tam, a ono stoi przede mną, to znaczy ja sam przed sobą
stoję goły, martwy, oczy wypłynięte. Jak ja tam nie zdechłem ze strachu, jak ja nie
zwariowałem nie mam pojęcia. Piję i upić się nie mogę, jakbym wódkę na ziemię
wylewał... On pewnie twardo postanowił: albo mi w głowie pomieszać, albo
nastraszyć do utraty przytomności, tak, \ebym zwiał, gdzie pieprz rośnie. A kiedy
zobaczył, \e nic z tego nie wychodzi, to trudno, nie miał rady, musiał siłą.
A dlaczego cię zwyczajnie nie zakatrupił? spytałem.
Hincus potrząsnął głową.
Nie. Tego on zrobić nie mo\e. Cała jego czarodziejska siła przepadnie, je\eli
człowieka zabije. O tym my wszyscy wiemy, a jak\e... Czy ktoś by go ścigał, gdyby
było inaczej?
No, przypuśćmy powiedziałem niezbyt pewnie.
Znowu niczego nie rozumiałem. Hincus był niewątpliwie stuknięty. Ale w jego
obłędzie była swoista logika. W ramach tego obłędu szczegóły pasowały do siebie
i nawet srebrne kule miały swoje miejsce. I to wszystko, co było bardzo dziwne,
przeplatało się z rzeczywistością. Sejf z Drugiego Narodowego istotnie zniknął
w niezmiernie zagadkowy sposób, rozpłynął się w powietrzu , jak mówili
rozkładając ręce eksperci, a jedyne ślady, które znaleziono w pomieszczeniu, były na
gzymsie. A świadkowie napadu na pociąg pancerny jakby się umówili, uparcie
stwierdzali pod przysięgą, jakoby wszystko zaczęło się od tego, \e jakiś człowiek
złapał pociąg za koła i przewrócił na bok... Diabli wiedzą, jak mam to wszystko
rozumieć.
A dlaczego oni zostali w hotelu? zapytałem, Ciebie wsadzili pod stół, a sami
zostali...
Tego to ju\ nie wiem przyznał Hincus. Sam tego nie rozumiem. Kiedy rano
zobaczyłem Barnstockre a, to mnie zamurowało. Przecie\ myślałem, \e po nich tu od
dawna ani śladu nie zostało... Tfu, nie Barnstockre a, oczywiście... Ale ja wtedy
myślałem, \e Barnstockre a... Mówiąc krótko Belzebub jest tutaj, a dlaczego tu został,
tego panu nie powiem, bo nie wiem. Być mo\e przez tę lawinę nie potrafi się
przekopać... On przecie\, choć i czarownik, ale jednak nie jest Panem Bogiem. Latać
na przykład nie umie, to dokładnie wszędzie taszczy ze sobą swój okuty kufer. Dalej
wszystko było proste. Wypytywałem, dokąd ten kufer pojechał. Po drugie Belzebub
rzuca forsą na prawo i na lewo. Gdziekolwiek przyje\d\a, ludzie tylko o nim gadają...
No i wyśledziłem go. Co jak co, ale... na swojej robocie to ja się znam!
No a po trzecie, zawsze jest przy nim ta kobieta powiedziałem w zamyśleniu.
Nie odparł Hincus. Kobieta, szefie, wcale niekoniecznie. Dopiero kiedy
trzeba iść na robotę, on ją skądś wyciąga... Zresztą to w ogóle nie jest \adna kobieta,
tylko te\ coś w rodzaju wilkołaka. Gdzie się ona podziewa, kiedy jej nie ma tego
nikt nie wie.
Nagle złapałem się na tym, \e ja, solidny i doświadczony policjant, siedzę tu
i z całkowitą powagą omawiam z obłąkanym bandytą rozmaite brednie o wilkołakach,
czarownikach i czartach. Niepewnie spojrzałem na Simoneta i nieoczekiwanie
stwierdziłem, \e fizyk zniknął, a zamiast niego w drzwiach stoi oparty o framugę
właściciel hotelu z winchesterem pod pachą. Od razu przypomniałem sobie wszystkie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]