[ Pobierz całość w formacie PDF ]
żeby odpłacić jej za zgryzoty, o które go przyprawiła. Nie było najmniejszego powodu, żeby
znalezienie nowego lokum trwało aż tyle czasu, ale oczywiście jej tego nie powiem.
Denise wstała od stołu, poszperała w spiżarni i po chwili wyszła z niej z butelką ginu.
Masz. Skoro jedziesz do matki, będziesz go potrzebować.
Godzinę pózniej pożegnaliśmy się z Denise i Randym i ruszyliśmy do tymczasowego miejsca
zamieszkania mojej matki. Jazda wiejskimi drogami była bardzo przyjemna i odprężająca... póki
Bones nagle nie przekrzywił głowy, jakby się koncentrował. Potem wcisnął gaz do dechy.
Co się stało?
Kilka minut wcześniej powiedział, że wkrótce będziemy na miejscu. Zaniepokojona:
wytężyłam słuch, ale ten zmysł nie był u mnie tak czuły jak u Bonesa. Słyszałam jedynie
zwyczajne odgłosy dochodzące z domów, które mijaliśmy.
Cholera, nie wierzę. Bones się roześmiał.
Co?!
Bones wciąż pędził, łamiąc ograniczenia prędkości.
Sama zobaczysz. I myślę, że będzie ci potrzebna ta butelka, którą dostałaś od Denise.
Ponieważ nadal szczerzył się od ucha do ucha jak szaleniec, domyślałam się, że nie chodzi o
krwawą jatkę. Miałam nadzieję, że to nie dzwięk rąbania mojej matki siekierą wprawił go w taki
dobry humor. Kiedy zatrzymaliśmy się na podjezdzie domu Rodneya, usłyszałam tylko odgłosy
krzątaniny i stłumione przekleństwa. Co w tym było niezwykłego?
Bones wyskoczył z samochodu, nie zawracając sobie głowy wyłączaniem silnika. Podbiegł
do drzwi i tak mocno załomotał w nie pięścią, że zadrżały szyby w oknach.
Otwieraj, Justino, albo je wyważę!
Drzwi otworzyły się w chwili, kiedy do nich podeszłam, trochę wolniej niż Bones. Ktoś
przecież musiał zgasić silnik i zamknąć samochód. Mimo protestów mojej matki Bones wszedł do
środka i przeszył ją wzrokiem. Jego usta wykrzywiły się w złośliwym grymasie.
A niech mnie! Justino, jesteś trochę potargana. Czyżbyś robiła porządki? Nie? A twoja
twarz... Gdyby to nie wydawało się dziwne, powiedziałbym, że jesteś zarumieniona. Dawno temu,
kiedy byłem zepsutym żigoiakiem, jak lubisz mnie nazywać, przez cały czas widywałem kobiety,
które wyglądały jak ty teraz. Po tym jak się bzykały.
Otworzyłam usta ze zdumienia i badawczo się jej przyjrzałam. Miała na sobie tylko szlafrok,
kasztanowe włosy rzeczywiście sterczały na wszystkie strony, twarz okrywał wyrazny rumieniec
i... cholera jasna, czy ten ślad na szyi to malinka?
Wynoś się stąd, ty paskudna bestio! rzuciła matka rozkazującym tonem.
Bones aż zgiął się wpół ze śmiechu.
Przyganiał kocioł garnkowi? I pomyśleć, jak bardzo Kitten była kiedyś przerażona, że się
dowiesz, że pieprzy się z wampirem. Już nie możesz nic na ten temat powiedzieć, co? Zejdz na dół,
kolego, i przyjmij wyrazy podziwu! Chylę przed tobą głowę.
Bones, po prostu się stąd wynieś dobiegł z piętra zgrzytliwy głos.
Aż się zachwiałam z wrażenia.
Mamo?! Ty i Rodney?
Twarz matki zrobiła się szkarłatna.
Rodney robił mi kolację wybełkotała matka.
W końcu odzyskałam głos.
I najwyrazniej deser też! Nie wierzę ci. Przez te wszystkie lata omal mnie nie
ukrzyżowałaś za to, że sypiam z wampirem, a spójrz na siebie. Rodney jest ghulem, ty hipokrytko!
On nie zabija ludzi; są już martwi, kiedy się do nich dobiera! odparowała matka, kierując
się wątpliwą logiką. Poza tym mam czterdzieści pięć lat i nie muszę się tłumaczyć własnej córce!
Popatrzyłam na nią tak, jakbym nigdy w życiu jej nie widziała.
Rodneyowi się podobają? spytałam.
Matka sapnęła z irytacją.
Co mu się podoba, Catherine?
Twoje jaja, oto co!
Bones znowu się roześmiał.
Chodzmy, Kitten. Wytarł oczy rękawem. Musiałem jej dopiec, po prostu nie mogłem
się powstrzymać. Justino, do twarzy ci z rumieńcem. A ty, Rodney... Znów zachichotał.
Odwaga godna podziwu.
Wypchnął mnie z domu. Drzwi zatrzasnęły się za nami z hukiem.
Kiedy ruszyliśmy spod domu, już z bezpieczniejszą prędkością, Bones wciąż nie mógł
opanować śmiechu.
Naprawdę się cieszę, że do niej nie zadzwoniłaś, żeby uprzedzić o wizycie. To było
przepyszne.
Nie odpowiedziałam, tylko rozparłam się wygodnie na siedzeniu i otworzyłam butelkę ginu.
Miałam na sobie srebrną suknię. Od talii do kostek dopasowaną, z wiązaniem na szyi, bez
pleców, z głębokim dekoltem w kształcie litery V, wykluczającym włożenie normalnego stanika.
Samoprzylepny również nie zdał egzaminu. Zmarszczyłam brwi, patrząc na swoje odbicie.
Od razu poznasz, kiedy zrobi mi się zimno. Jestem gospodynią, nie powinnam wyglądać
tanio.
Za mną w lustrze pojawił się Bones.
Nie wyglądasz tanio. Jesteś olśniewająca.
Dla podkreślenia komplementu musnął wargami moje plecy, a moje sutki stwardniały jak na
zawołanie. To naprawdę wyglądało nieprzyzwoicie.
Zniewalająca wyszeptał Bones z ustami tuż przy mojej skórze.
Nic dziwnego, że podobała mu się suknia, skoro sam ją wybrał. W przeciwieństwie do mnie
jemu zawsze podobały się stroje odkrywające jak najwięcej ciała. Przynajmniej miałam na sobie
bieliznę, choć raczej symboliczną. Mimo jego nieograniczonej zdolności przekonywania w
niektórych kwestiach potrafiłam się uprzeć.
Bones przechylił głowę.
Twoja matka już tu jest.
Ponieważ on jeszcze nie był gotowy, zeszłam na dół sama, żeby ją powitać. Nie widziałyśmy
się od tamtego pamiętnego wieczoru u Rodneya, a ja nawet nie chciałam wiedzieć, czy jeszcze
się... eee... umawiają. Rodney, jako dżentelmen, nie wspomniał o incydencie, kiedy przyjechał do
nas dziś rano, żeby przygotować kolację. Ale kiedy staną! w progu, Bones przywitał go słowami:
Witaj, pogromco smoków! .
Otworzyłam drzwi... i uśmiech zamarł mi na wargach. To nie mogła być moja matka.
Z włosów zniknęła siwizna, za to pojawiły się w nich jaśniejsze pasemka. Nie miałam
pojęcia, czy to dzięki makijażowi, czy chemicznemu peelingowi, ale w ciągu trzech tygodni ubyło
jej dobre dziesięć lat. Aksamitna suknia w kolorze ciemnego ametystu, jeszcze bardziej obcisła niż
moja, miała wysokie wycięcie na jednej nodze i odkryte ramię. Z luznego koka wymknęło się parę
kosmyków. W twarzy matki znajome były tylko oczy.
Catherine. Minęła mnie w wejściu i nawet nie uściskała. No, dobrze, to też znałam.
Naprawdę powinnaś włożyć coś cieplejszego. Jest strasznie zimno.
Cześć, mamo. Albo kimkolwiek, do diabła, jesteś, bo z pewnością nie wyglądasz jak kobieta,
która mnie wychowała.
I kto to mówi? wykrztusiłam. Widzę twoje udo. Boże, gdyby babcia cię teraz
zobaczyła, przewróciłaby się w grobie!
Matka otworzyła usta i po chwili wahania się uśmiechnęła.
Nie powiem jej, jeśli ty tego nie zrobisz.
W tym momencie postanowiłam iść prosto do kuchni i paść przed Rodneyem na kolana.
Patrzcie, jemu udało się wszczepić jej poczucie humoru, a ja myślałam, że trzeba by do tego
obrzędów wudu z kilkoma bezgłowymi kurczakami i mnóstwem amuletów.
Napijmy się ajerkoniaku, mamo zaproponowałam, na tyle otrząsnąwszy się z szoku, żeby
skierować ją do salonu. Własnej roboty.
CZTERNASTY
Jako że byliśmy w stanie wojny i okoliczności nie sprzyjały świętowaniu, zaprosiliśmy
niewielu gości. Byli wśród nich Rodney, Spade, Rattler, TickTock, Ian, Zero i jeszcze jeden
wampir, o imieniu Doc, który towarzyszył Annette. Mencheres się nie zjawił, co mi nawet
odpowiadało. Z mojej strony stawili się Denise, Randy, matka, Don, Cooper, Dave, Juan i Tate.
Bones w ostatniej chwili zaprosił lana. Nie było go na mojej liście ludzi, z którymi
chciałabym spędzać wolny czas, ale Bones uważał, że trzeba mu dać szansę, skoro do nas przystał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]