[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szące napięcia.
Przypomniało mi się, jak podczas pierwszej wyprawy zdumiał mnie widok
Tauripanów, którzy obładowani ciężarami wagi 75 funtów przechodzili ostrożnie
przez most", a właściwie przez wąską kładkę przerzuconą nad strumieniem. Na
samym jej środku któremuś zachciało się zażartować, przystanął wtedy, odwrócił
się, opowiedział kawał kolegom, którzy tłoczyli się tuż za nim, i poszedł dalej. Po-
Jean Liedloff 18 Koncepcja kontinuum
zostali zanosili się swym szczególnie melodyjnym śmiechem. Nie przyszło mi
wcześniej na myśl, że nie męczą się oni, tak jak my w podobnej sytuacji. Ten
wesoły nastrój robił więc dziwne, wręcz lunatyczne ważenie. Przypominało to
zresztą ich zwyczaj opowiadania kawałów w środku nocy, kiedy wszyscy spali.
Chociaż niektórzy głośno chrapali, budzili się na komendę, śmiali się, a za chwilę
zasypiali znowu, dalej pochrapując. Nie odnosili ważenia, że budzenie się jest
czymś bardziej nieprzyjemnym od spania, budzili się więc w pełnej gotowości,
tak jak wtedy, gdy wspólnie usłyszeli przez sen grasujące w oddali stado dzikich
świń, chociaż ja, nie śpiąc i nasłuchując odgłosów otaczającej nas dżungli, nicze-
go nie słyszałam. Jak większość podróżników, obserwowałam niezwykłe zacho-
wanie Indian, nie pojmując go, i nigdy nie próbowałam przerzucić mostu nad
przepaścią, jaka dzieliła ich i nasze sposoby ekspresji ludzkiej natury.
Podczas drugiej wyprawy rozsmakowałam się jednak w nowych ideach. Po-
jawiły się one w rezultacie podważania utartych prawd, takich jak postęp jest
dobry", człowiek musi mieć prawa, według których żyje", dziecko należy do ro-
dziców", odpoczynek jest przyjemniejszy od pracy".
Podczas Trzeciej i Czwartej Wyprawy, odbytych już pod moim kierownic-
twem, z których pierwsza trwała cztery, a druga dziewięć miesięcy, wróciłam w
te same okolice, a rozpoczęty wcześniej proces trwał nadal. W moich dziennikach
można odczytać, że oduczanie stawało się moją drugą naturą, lecz pozostały cią-
głe ogólniejsze, niepodważalne założenia, na jakich moja kultura opierała swą
wizję człowieczej kondycji, takie np., że nieszczęście jest równie prawowitą czę-
ścią ludzkiego doświadczenia co szczęście, że jest nieodzowne, aby móc szczę-
ście docenić, lub że korzystniej jest być młodym niż starym - wiele jeszcze czasu
zajęło mi wyzwalanie się od nich i ich zrewidowanie.
Pod koniec czwartej wyprawy wróciłam do Nowego Jorku głową pełną wa-
żeń i tak obdarta z pierwotnych założeń, iż w rezultacie czułam się, jakbym po
długim kołowaniu wróciła do punktu wyjścia. Moje obserwacje zachowywałam,
dla siebie, jak oddzielne fragmenty układanki. Nie miałam odwagi złożyć z nich
czegokolwiek. Nauczyłam się wszakże już teraz poddawać drobiazgowej analizie
wszystko, co wyglądało podejrzanie.
I dopiero, kiedy poproszono mnie, żebym napisała artykuł będący rozwinię-
ciem mojego twierdzenia przytoczonego przez New York Times" ( Wstydziłabym
się przyznać przed Indianami, że tam, skąd pochodzę, kobiety czują się niezdol-
ne do wychowywania dzieci, jeśli nie przeczytają instrukcji z książki napisanej
przez obcego mężczyznę"), zaczęłam odwracać proces fragmentowania i powoli
dostrzegać ład, organizujący nie tylko moje obserwacje z Południowej Ameryki,
lecz także oderwane elementy, na jakie rozbiłam swe doświadczenie cywilizowa-
nego życia.
W tym przełomowym momencie nie miałam jeszcze sformułowanej teorii,
ale rozglądając się wokół szeroko otwartymi oczami, po raz pierwszy dostrze-
głam pewne zakłócenia u ludzi, którzy mnie otaczali, i zaczęłam wreszcie pojmo-
wać, jakie czynniki je powodują. Po jakimś roku poznałam także uwarunkowane
przez ewolucję zródła ludzkich oczekiwań i nastawień, dzięki czemu olśniło mnie,
dlaczego moi przyjaciele z dżungli cieszą się tak wspaniałym samopoczuciem, w
odróżnieniu od ludzi cywilizowanych .
Zanim wyłożyłam te koncepcje w książce, uznałam, że najlepiej będzie od-
być piątą wyprawę, z której dopiero co wróciłam. Chciałam znów przyjrzeć się
Jean Liedloff 19 Koncepcja kontinuum
plemieniu Yequana, tym razem przez pryzmat moich świeżo uformowanych
poglądów, i przekonać się, na ile moje obserwacje, zebrane retrospektywnie w
materiał dowodowy, mogłyby zostać z pożytkiem rozbudowane w postaci
przemyślanego opracowania.
Przy lądowisku, które wykarczowaliśmy podczas drugiej ekspedycji i z któ-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]