[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wiedziałem, co myślisz, kiedy cię całowałem odpalił.
Wtedy nie myślałam.
To tak jak ja uśmiechnął się, biorąc ją za rękę, ale dziewczyna z gniewem
wyrwała dłoń.
Resztę drogi przebyli w milczeniu. Dopiero w windzie odwa\ył się spojrzeć jej
w twarz.
Przepraszam powiedział cicho.
Ja równie\ uśmiechnęła się blado Blair.
Nasza pierwsza kłótnia zauwa\ył, podchwytując jej uśmiech.
Raczej sprzeczka poprawiła.
Niewa\ne. Mogę pocałować cię na zgodę?
Blair spuściła głowę, potrząsając nią przecząco.
Spójrz na mnie poprosił cicho. Spójrz i odpowiedz jeszcze raz.
Zmusiła się, by unieść głowę, ale patrząc w pociemniałe z po\ądania oczy
Powersa, nie potrafiła zdobyć się na odmowę.
Mę\czyzna uniósł jej dłoń do swoich ust i zło\ył na niej czuły pocałunek.
Blair wstrzymała oddech.
Po wers zaprotestowała słabo.
Słyszę, skarbie. Postaram się być cierpliwy.
Ale, Powers...
Tak, skarbie?
To całe godzenie się i... i te pocałunki...
Nie chciałbym, \ebyś poszła do łó\ka w złym humorze powiedział miękko.
Aó\ko? Na litość boską, to się musi skończyć.
Powinna coś zrobić. Koniecznie. Tylko co?!
Winda zatrzymała się. Wysiedli. Nie puszczając jej dłoni, Knight odprowadził ją
do samych drzwi apartamentu.
Zobaczymy się jutro wieczorem przypomniał, delikatnie ściskając jej palce.
Chyba \e...
znacząco zawiesił głos chyba \e spotkamy się wcześniej?
Będę bardzo zajęta. Jem śniadanie z klientem tłumaczyła się pośpiesznie.
Wobec tego do zobaczenia wieczorem. O siódmej przypomniał. Będę
czekał. Conroy te\.
Masz klucz?
Blair wyjęła klucz z kieszeni \akietu i wsunęła go w zamek.
Dobranoc, Powers uśmiechnęła się blado.
Dobranoc, moja słodka magnolio odpowiedział, raz jeszcze całując jej dłoń. "
Bezpieczna za zamkniętymi drzwiami Blair z cię\kim westchnieniem opadła na
miękką kanapę.
Skąd ten zapach? Rozejrzała się po pokoju. Skąd na stoliku pod oknem wziął się
wazon z kwiatami?
Zsunęła okulary. Magnolie. No tak, ju\ wiedziała, kto był tajemniczym
ofiarodawcą. Nie musiała się zresztą wcale domyślać. Na stoliku, oparta o wazon,
bieliła się elegancka mała koperta.
Nie będę jej otwierała, postanowiła stanowczo, mierząc ją posępnym wzrokiem.
Nie będę. A zresztą, co mi tam. Poderwała się z kanapy i podeszła do stolika.
Masochistka warknęła ze złością, rozrywając kopertę.
To ode mnie i od Matthew. Sprawiłaś mu prawdziwą radość, kiedy poprosiłaś o
likier. Dziękuję. Ja równie\ jestem szczęśliwy. I wszystko dzięki tobie, moja słodka
magnolio.
Powers."
Przez dłu\szą chwilę stała nieruchomo, spoglądając na kwiaty. Nazywał ją swoją
słodką magnolią.
Nigdy dotąd nie czuła się tak wspaniale. "Wiedziała, \e to nie starszy pan
wybierał te kwiaty i \e to nie jego dłoń skreśliła te czułe słowa.
Szykując się do snu, przeniosła wazon z kwiatami do sypialni. Postawiła go na
nocnej szafce, powtarzając sobie w duchu, \e chce jedynie nacieszyć się zapachem,
który przypominał jej dzieciństwo. Tylko dlatego. A fakt, \e otrzymała je od
najbardziej interesującego i romantycznego kochanka, jakiego znała, oczywiście
nie miał tu nic do rzeczy.
Rozdział 7
Rozdział 7
Rozdział 7
Rozdział 7
Kiedy następnego ranka Blair otworzyła oczy, jej wzrok padł na bukiet,
pyszniący się na nocnej szafce przy łó\ku. Magnolie. Zacisnęła powieki. Powers
Knight. Był ostatnią osobą, o jakiej chciała teraz pamiętać, po tym jak przez całą
noc śniła o tamtym poranku, pięć lat temu, kiedy obudziła się w jego ramionach.
Tamten straszny poranek...
Obudził ją tępy ból w skroniach. To ten koniak, pomyślała sennie. Trochę za
du\o wypiła. Przekręciła się, opierając się plecami o twardą, muskularną pierś
śpiącego obok mę\czyzny. Jego ciepły oddech ogrzewał jej kark.
Jeszcze szepnęła, kiedy poło\ył dłoń na jej nagiej piersi, delikatnie ściskając
sutkę. Jeszcze... jeszcze...
Mę\czyzna przysunął się, ciaśniej przywierając do jej pleców. Na swoich
pośladkach wyraznie czuła dowód jego podniecenia. Zadr\ała, zamierając cała w
słodkim oczekiwaniu.
Dłonie mę\czyzny przesunęły się na jej brzuch, pieszcząc aksamitną skórę
wokół pępka. Potem powędrowały ni\ej, a\ dotarły do zródła rozkoszy.
Tej nocy Blair dowiedziała się wielu rzeczy o swoim ciele. Została obdarzona
pieszczotami, o istnieniu których nie miała do tej pory pojęcia.
Teraz te\ pieścił ją, dopóki z jej warg nie wyrwał się głośny okrzyk rozkoszy.
Wtedy i on pozwolił sobie na spełnienie.
Le\ąc wtulona w silne ramiona, otworzyła w końcu oczy. Och, Jason, tak cię
kocham, chciała szepnąć, ale słowa zamarły jej na wargach.
Znała tę twarz. Widziała ją w albumie szkolnym Jasona. Mę\czyzna wolno
rozchylił powieki.
O mój Bo\e! wykrzyknęli jednocześnie.
To nie ty!
To ty?!
Blair zerwała się z łó\ka, owijając prześcieradłem.
Myślałam, \e to...
Myślałem, \e to...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]