[ Pobierz całość w formacie PDF ]
medycyna się zmienia, i to bardzo gwałtownie. Nie myślimy już o ciele jak o jakiejś maszynie, której
części z czasem się psują, zużywają, i trzeba je naprawiać lub wymieniać. Zaczynamy rozumieć, że
zdrowie ciała w ogromnej mierze zależy od procesu umysłowego; od tego, co myślimy o życiu i o
sobie, zarówno na poziomie świadomości, jak i podświadomości. To bardzo fundamentalna zmiana.
Wedle starych zasad lekarz był ekspertem i uzdrowicielem, pacjent zaś tylko pasywnym odbiorcą,
mającym nadzieję, że to lekarz zna wszystkie odpowiedzi. Teraz jednak wiadomo już, że
najważniejszą rolę w leczeniu odgrywa wewnętrzne nastawienie pacjenta. Najistotniejszym
czynnikiem jest lęk i stres, oraz to, jak umiemy sobie z nimi poradzić. Czasem lęk jest świadomy, lecz
bardzo często całkowicie go tłumimy. Oto typowe podejście macko: zlekceważyć problem, odsunąć go
od siebie, żyć dalej, jakby nic się nie stało. Jeśli mamy takie podejście do życia, to lęk będzie nas i tak
zżerał, chociaż nie będziemy tego świadomi. Oczywiście, że pozytywne nastawienie jest bardzo
ważne, tyle że powinniśmy je osiągać, używając miłości, nie pychy. Dopiero wtedy będzie działało. Ja
osobiście wierzę, że nasze nie uświadomione lęki tworzą blokady, tamujące w ciele prawidłowy
przepływ energii. I w miejscach takich blokad pojawiają się problemy. Lęki zaczynają dawać o sobie
znać coraz to intensywniej, aż w końcu musimy im stawić czoło. Fizyczne objawy choroby to jej ostatni
stopień. Ideałem by było, gdybyśmy umieli odblokowywać te miejsca, zanim choroba się pojawi.
Uważasz więc, że można uleczyć każdą chorobę lub jej zapobiec?
Tak, być może nie zmienimy w ten sposób naturalnej długości ludzkiego życia, to już chyba
zależy od Stwórcy, ale wcale nie musimy być chorzy, nie musimy być też ofiarami tak wielu
wypadków.
Myślisz, że ta teoria dotyczy nie tylko chorób, ale też wypadków, takich jak mój?
O tak, i to często odparła z uśmiechem.
Nie bardzo wiedziałem, co o tym sądzić.
Słuchaj, przepraszam cię, niestety nie mam teraz czasu na te rozważania. Naprawdę martwię się
o moją przyjaciółkę. Muszę zacząć działać!
Wiem, mam jednak przeczucie, że ta rozmowa nie potrwa długo. A jeśli się zbytnio pospieszysz i
nie wysłuchasz mnie do końca, możesz nie zauważyć prawdziwego znaczenia tego ewidentnego
zbiegu okoliczności, jaki się tu przytrafił. Spojrzała na mnie, sprawdzając, czy zrozumiałem aluzję do
Manuskryptu.
Znasz Wtajemniczenia? spytałem wprost.
Potaknęła.
No więc, co mi radzisz?
Cóż, technika, w której osiągam największe sukcesy, jest następująca: najpierw starasz się
przypomnieć sobie, o czym dokładnie myślałeś tuż przed wypadkiem. Co to było? Jaki lęk te myśli ci
objawiają?
To prawda, byłem dosyć zdezorientowany, zresztą, dalej jestem... powiedziałem po chwili
zastanowienia. Sytuacja w tej dolinie wydaje się o wiele poważniejsza, niż przypuszczałem. Czułem,
że chyba nie potrafię jej sprostać. Z drugiej strony wiedziałem, że Charlene może potrzebować
pomocy. Byłem rozdarty i niepewny, co mam dalej robić.
I dlatego wykręciłeś sobie kostkę?
Chcesz powiedzieć, że popełniłem sabotaż na samym sobie, żeby się uwolnić od
odpowiedzialności i uniknąć podjęcia decyzji? Czy to nie za proste?
Tylko ty możesz to stwierdzić, nie ja. Ale często te sprawy bywają bardzo proste, wręcz banalne.
Poza tym najważniejsze jest, by nie tracić czasu na obronę czy uzasadnianie swojego stanowiska. Po
prostu przyjmij, że tak było. Staraj się raczej przypomnieć sobie, skąd się w ogóle wziął twój problem
zdrowotny. Poszukaj w sobie.
Ale jak mam to zrobić?
Musisz uspokoić umysł i przyjmować informacje.
Intuicyjnie?
Intuicją, modlitwą, jak ci najwygodniej.
Znów się wewnętrznie zbuntowałem. Nie byłem pewien, czy w tej sytuacji potrafię się dostatecznie
zrelaksować. W końcu jednak zamknąłem oczy i na chwilę moje myśli się zatrzymały. Potem jednak
ruszył ciąg wspomnień z całego dnia. Pozwoliłem im przepłynąć i znów oczyściłem umysł. Nagle
zobaczyłem scenę ze swojego życia, kiedy miałem dziesięć lat. Widziałem, jak kuśtykając, odchodzę z
boiska futbolowego i byłem świadomy, że tylko udaję kontuzję! Rzeczywiście! Miałem zwyczaj udawać
skręcenie kostki, żeby uniknąć gry pod wpływem stresu. Zupełnie o tym zapomniałem! Teraz przyszło
mi do głowy, że potem często mi się zdarzało naprawdę skręcać nogę w kostce, w najrozmaitszych
sytuacjach. Kiedy tak sięgałem w głąb swojej pamięci, zobaczyłem kolejną niewyrazną scenę. Tym
razem byłem w innym czasie. Czułem się odważny, impulsywny, pewny siebie. Pisałem coś przy
świetle świecy, kiedy nagle drzwi otworzyły się z łoskotem. Przerażonego wyciągnięto mnie na
zewnątrz.
Chyba coś mam. Otworzyłem oczy i spojrzałem na Maję.
Opowiedziałem jej wspomnienie z dzieciństwa, jednak ta druga wizja była zbyt ulotna, żeby ją
opisać, więc w ogóle o niej nie wspomniałem.
I co o tym myślisz? spytała, kiedy skończyłem mówić.
Nie wiem. To skręcenie to przecież zupełny przypadek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]