[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Leon przyspieszył kroku, czując, jak zatruty nóż w jego boku uderza ze zdwojoną
siłą. Musiał wiedzieć! Musiał wiedzieć, czy Flavia była taka, jak opisał ją jej ojciec,
czy... Czy była kobietą, którą odkrył tamtego wieczoru w Mereden i pózniej, podczas
magicznych dni i nocy na Santerze, namiętną i czułą, szczerą, mądrą, pełną zrozumie-
nia...
Wchodził już na taras. Flavia stała bez ruchu, lecz nagle otrząsnęła się ze zdumie-
nia.
- Leon! Och, Leon!
L R
T
Rzuciła mu się na szyję, a jego ramiona, zupełnie nieświadomie, objęły ją i przytu-
liły. Serce ścisnęło mu się ze wzruszenia. Ostatni raz trzymał ją w objęciach i całował
przed odlotem do Londynu, kiedy zostawił ją w Palmie. Teraz znowu miał ją przy sobie.
Prawie zapomniał, z jakiego powodu tu przybył. Ujął jej twarz między dłonie i dotknął
ustami jej warg, prawie odzyskując szczęście, jakim go obdarzyła.
Prawie.
Opuścił ramiona i odsunął ją od siebie. Zachwiała się, pobladła, skonsternowana i
jeszcze nic nierozumiejąca. Leon pragnął przyciągnąć ją do siebie, rozpalić blask w jej
oczach, wiedział jednak, że musi być twardy.
Musiał poznać odpowiedz na pytanie, z którym tu przyjechał.
Rozejrzał się dookoła, ogarnął wzrokiem doskonałe proporcje fasady otoczonego
morzem zieleni domu. O, tak, to miejsce było najprawdziwszym klejnotem!
- A więc to jest Harford - odezwał się powoli.
Spojrzał na nią. Stała nieruchomo, lecz na jej twarzy malował się nowy wyraz,
dziwne połączenie napięcia i czujności.
- Jak... - zająknęła się. - Jak tu trafiłeś?
Pierwsza radość ze spotkania z Leonem rozwiała się. Kiedy odsunął ją od siebie,
szybko oprzytomniała i zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia, jakim cudem znalazł się w
Harford, o którego istnieniu przecież nic nie wiedział.
A jednak był tutaj, miała go przed sobą...
- Firma kurierska, przez którą przesłałaś swój paszport na lotnisko, podała mi twój
adres - rzekł.
Jego głos był chłodny, oczy mroczne. Nie potrafiła odczytać malującego się w nich
wyrazu, ale dreszcz przebiegł jej po plecach.
- Dlaczego nie powiedziałaś mi o Harford, Flavio? Po co ta tajemnica?
Flavia przełknęła ślinę.
- Zamierzałam ci powiedzieć...
- Ale nie powiedziałaś, prawda?
Jej policzki oblał ciemny, zdradliwy rumieniec. Leon odwrócił wzrok.
- Piękne miejsce - zauważył po chwili.
L R
T
Myślał o swoim dzieciństwie w cuchnących, pełnych szczurów slumsach. Tak,
Flavia Lassiter pochodziła z zupełnie innego świata. Jego serce zalała fala goryczy i
zimnego, paraliżującego gniewu.
Flavia mówiła coś rwącym się, załamującym głosem. Zmusił się do słuchania,
skupił na niej wzrok. Jej uroda była oszałamiająca. Ubrana była równie skromnie jak w
Londynie: wąska czarna spódnica, prosta lawendowa bluzka z wysokim kołnierzykiem
spiętym czarną broszą, włosy ściągnięte w kok, twarz nietknięta makijażem. Z dziwnym
bólem zauważył ciemne cienie pod jej oczami, świadectwo zmęczenia i nieprzespanych
nocy.
Czy próbowała jakoś wytłumaczyć swoje postępowanie? Leon zacisnął zęby.
- Bardzo, bardzo przepraszam, że tak cię zostawiłam, ale...
Uniósł rękę.
- Rozumiem, dlaczego to zrobiłaś.
Ważna sprawa rodzinna". Teraz wiedział już, o co chodziło.
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Naprawdę?
- Tak, przecież to bardzo proste - odparł neutralnym tonem. - Nie chciało ci się
czekać na mnie w Palmie, ponieważ dowiedziałaś się, że już nie musisz. Twój ojciec dał
ci znać, że znalazł nowego inwestora, nie było więc żadnego powodu, żebyś nadal ze
mną była, prawda? To nie ja miałem uratować twojego ojca i ten dom. Mogłaś mnie zo-
stawić i zrobiłaś to.
Flavia pobladła gwałtownie.
- Co takiego? - wykrztusiła.
Jej zaskoczenie było przekonujące. Bardzo przekonujące.
Ale nie dla niego. Jej mały spektakl rozjuszył go jeszcze bardziej.
- Będziesz teraz zaprzeczała? - warknął.
- Tak! Tak, oczywiście...
- I co jeszcze spróbujesz mi wyjaśnić?
- Słucham? - zapytała głucho.
L R
T
- Powiedz mi, co było moją główną zaletą w twoich oczach, Flavio! Co takiego
sprawiło, że nagle przestałaś ignorować moje telefony, skontaktowałaś się ze mną i
przyjęłaś moje zaproszenie? - Na moment zawiesił głos. - I nawiązałaś ze mną romans?
Wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Nie mogła myśleć, nie mogła
mówić.
- Nie umiałam ci odmówić - powiedziała wreszcie.
Leon sarkastycznie uniósł jedną brew.
- Doprawdy? A może raczej nie chciałaś ryzykować?
- Muszę ci coś wyjaśnić - wyszeptała błagalnie.
- Tak? Nie widzę powodu. Twój ojciec przedstawił mi już wszystkie możliwe wy-
jaśnienia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]